Witajcie przy popołudniowej kawce
Dziś opowiem Wam przygodę z przed kilku miesięcy ,ale warto jej posłuchać ,bo czasem możemy się czegoś nauczyć A kto powiedział,że na swoich błędach tylko trzeba to robić?
A więc zacznę od początku.
Kilka lat temu kupiłam pralkę ( nie ważna nazwa) Miała być dla mnie prezentem
Z racji tego mogłam ją sobie ubezpieczyć na 8 lat .
Wiecie takie dodatkowe ubezpieczenie po upływie fabrycznej
gwarancji.Mile zaskoczona ceną ubezpieczenia i doświadczona przez
życie,że wszytko psuje się właśnie kilka dni po upływie gwarancji
….skusiłam się na ową opcję.
Nie powiem zadowolona byłam z pracy pralki do czasu aż moi synowie
zaczęli sami jej używać.No cóż po co kręcić programatorem w prawo ,kiedy
można w lewo?
I takim oto sposobem programator został uszkodzony i ciężko było ustawić
odpowiedni program..Ale ,ale przecież jest ubezpieczona i gwarancja
trwa………. .
Postanowiłam zadzwonić na serwis w którym jest gwarancja.
A więc wyjęłam dokumenty,ale nie mogłam znaleźć odpowiedniego
numeru,więc zadzwoniłam do sklepu w którym dokonałam owego zakupu.Tam
pani słodkim głosikiem poinformowała mnie,że powinnam zadzwonić pod
numer gwaranta,który znajduje się na umowie o ubezpieczeniu,ponieważ
termin gwarancyjny z fabryki minął już . Ok .zaczęłam kopać w dokumentach ubezpieczeniowych i……………..hm ,nie było tam żadnego numeru.
Znowu zadzwoniłam do sklepu….wreszcie został mi podany numer .
Już zaczynałam chodzić cała w środku…….cholera miało być łatwo i przyjemnie,a tu od początku pod górkę.wrrrrrrrrrrrrr.
W końcu dodzwoniłam się gdzie miałam i zgłosiłam usterkę .Pan
poinformował mnie że do 3 dni pojawi się u mnie serwisant i problem
zostanie rozwiązany. .
Jak miło a jeszcze ów serwisant ma do mnie zadzwonić i umówić się na
odpowiednią godzinę,na którą mi będzie pasowało.Wow.. normalnie ful
wypas….tak pomyślałam i mój programator będzie jak nowy.
Mijały dni…….a pan z serwisu nie dzwonił………
Ale postanowiłam cierpliwie czekać .Zresztą owe dni były za bardzo zajęte ,abym ciągle pamiętała o serwisancie.
Pewnego dnia byłam bardzo zajęta ,zresztą byłam po za domem i spędzałam
bardzo miło czas.Dochodziła godz 20 ,gdy nagle rozdzwonił się mój
telefon.Nie znałam numeru więc z zaskoczeniem powiedziałam hallo
W słuchawce usłyszałam głos jakiegoś faceta…i miałam wrażenie ,że nie
jest zbyt trzeźwy.Poinformował mnie ,że jest serwisantem i jest w
pobliżu mojego domu i mógł by wpaść.Odparłam,że jest wieczór a ja po za
domem i dziś nie ma szansy.A on na to ,że może być nawet późno i o
której będę w domu.
Aż sobie usiadłam jak o której odparłam, pan wybaczy ale nawet przed mężem się nie tłumaczę . Koniec z końcem stanęło na tym,że pan ma się pojawić następnego dnia rano o 8 w moim domu.
Następnego dnia o godzinie 10 ,00 pojawił się u mnie serwisant.
No nie wyglądał jak ten pan na fotce …. był to starszy pan ok 65 lat z ogromna walizką .
Przywitał się ze mną i zaprowadziłam go do mojej pralki.Wytłumaczyłam w
czym rzecz..i zaproponowałam kawę .Pan mnie poinformował,ze dziś kawy
nie pije ,bo wczoraj za dużo procentów wlał w siebie.Hm…..znaczy dobrze
wyczułam przez telefon
Po kilku minutach ,pan mechanik zawołał mnie i otworzył swoją czarną ogromną walizkę ,w której …..
hmmmmmmmmmm no moje zaskoczenie było ogromne
….był tam młotek,śrubokręt i super glee………..Nic więcej .W dobie cyfrówki ……….ha ha ha a walizka była ogromna.
Ale jeszcze większe zaskoczenie mnie dopadło ,kiedy Pan poinformował
mnie,że da się to zrobić na supr glee kilka kropel załatwi sprawę
No tego było dla mnie za wiele………
poczułam jak krew uderza mi do głowy…….Jak to na klej pralkę na
gwarancji?. Kto mi później uwierzy,że to nie ja sama w niej grzebałam?A z
resztą płaciłam co miesiąc gruba kasę za serwis…….Tego było dla mnie za
wiele …Otworzyłam drzwi i wyprosiłam pana za nie….Ale on zażądał abym
podpisała mu kartę wizyty domowej.O nie odmówiłam i powiedziałam że
zrobię to jak naprawi mi fachowo pralkę…
Po wyjściu serwisanta zadzwoniłam do serwisu z nerwami i na wsadzałam
im….Zażądałam wysłania do mnie fachowca z odpowiednim podejściem do
sprawy.
Minął tydzień i do moich drzwi zadzwonił znów serwisant.Jakież było moje
zdziwienie ,kiedy u drzwi pojawił się ten sam pan..Ale całkowicie z
innym podejściem.i mniejszą walizeczka odpowiednio wyposażoną
Nie dowierzając ów odmianie stałam i patrzyłam mu na ręce.O zgrozo pan
mechanik gałkę pokrętła zaczął na siłę ściągać dwoma śrubokrętami …
Gdzie nawet ja wiem ,że aby ją zdjąć trzeba odkręcić pokrywę pralki.Nie
długo musiałam czekać i pokrętło rozsypało się na dwie części.
Wtedy pan mechanik stwierdził,że musi wyciągnąć cały przedni panel i zamówić nowy.
A co mu nawsadzałam to moje koniec z końcem był taki,że jeszcze dwa
tygodnie czekałam na panel….Który przyjechał zamontować mi całkiem inny
pan.hm…podobny do tego z fotki……
Nie wspomnę o telefonach wykonanych do firmy…..reklamacjach i skargach.
W wyniku tego zostało mi wymienione kilka rzeczy ,grzałki bęben i uszczelki.gratis i z uśmiechem..A ja znów mogę prać .
A morał z tej przygody jest taki ………..PATRZCIE NA RĘCE SERWISANTÓW I DOMAGAJCIE SIĘ SWEGO..
Z pozdrowieniami Stokrotka
Na razie nie ma żadnych komentarzy.
Dodaj komentarz aby rozpocząć dyskusję!