Prometeusz's blog

Prometeusz
47, London, United Kingdom

Muszę dokończyć wiele spraw-które od dawna na to czekają...
Nie mogę pozostawiać po sobie chmure chęci bez woli realizacji...
Podzwonić,porozmawiać i póki jeszcze mogę-pomóc...
Za jakiś czas zapewne każdy dzień będzie wyglądał inaczej...
Lepiej lub gorzej-to nie ma znaczenia...
Nawet jeżeli zakręci się łza a świadomość własnej kruchości-obejmie mnie twardym uściskiem...
Będę wiedział że próbowałem i zrobiłem wszystko co mogłem...


09.11.2011

Prowadzę pewien blog w necie...
Hm...nie wiem jak to napisać i nie wiem dlaczego tyle osób mi się zwierza-nie wiem...
W każdym razie wczoraj napisała do mnie osiemnastoletnia dziewczyna-pisała jak była molestowana przez księdza i jaki ma teraz wstręt do płci męskiej...
Zupełnie obcemu facetowi...
Nie była zgwałcona lecz molestowana-czy jednak to naprawdę taka różnica dla kobiety...
To jak składała słowa w zdania-już po tym widać było w niej skaze którą to zdarzenie pozostawiło...
Czy przez litery można coś czuć...??
Ja czułem Jej smutek,ból,rozpacz i gniew...
Pierwszy raz nie wiem co mam napisać-Jej napisać...
Po prostu nie wiem...


08.11.2011

Zaszło słońce...
Pozostawiając na niebie smugę czerwonego niedosytu...


08.11.2011

Sam ukrywam głowe w piasek...
Oddany jedynej miłości...
Jedynej wiernej pół istocie...
Samotności...


06.11.2011

Czas na...


06.11.2011

Wczoraj przyjąłem zaproszenie na obiad od pewnej Hinduskiej rodziny...
Są przesympatyczni jednak mieszanka przypraw jakie często stosują Hindusi-a raczej ich aromat,jest do zniesienia tylko dla ludzi z mocnym żołądkiem...
Osobiście unikam Hinduskich restauracji właśnie z tego powodu...
Pomijając już potrawe z mięsa w tak słodkim sosie że miód przy tym to słój goryczki...
Jednak zastanawia mnie inna rzecz-z natury nie dam się lubić bo uważam że nie jestem dropsem żeby ktoś się mną delektował...
Więc dlaczego-dlaczego traktują mnie jak członka rodziny skoro znamy się dopiero około miesiąca...
Oby to nie chodziło o ich córke...
Miłej Niedzieli...


06.11.2011

Zima idzie...


Żyjesz obok niego...
Miłość,szczęście,marzenia gdzieś zagineły na wspólnej drodze...
Patrzysz widząc w Nim obcego człowieka...
Zapatrzonego w siebie,w swój świat...
Cierpisz chociaż nic nie mówisz...
Czasami cicho łkasz czując wewnętrzny ogień który każdego dnia powoli Cię pochłania...


05.11.2011

Powoli znikam...
Wessany przez blask własnych niespełnionych marzeń...
Śmierć ukryta za drzewem nadziei,uderza niespodziewanie jak skrytobójca...
Poddałem się padając na kolana z ostatnim słowem na ustach...
Twoim imieniem...


05.11.2011

Czas na...


Ditar
Blogët shkarkohen çdo 5 minuta